W poszukiwaniu Diety Idealnej

Moja przygoda z odchudzaniem zaczęła się jakieś 2 lata temu, gdy zupełnie nieświadomie obejrzałam zdjęcia z wesela. Uwierzcie mi, nie poznałam siebie na tych zdjęciach... Ale od początku. Zanim zaczęłam kurację odchudzającą w moim życiu zaszły zmiany. Na kilka miesięcy przed kuracją przeprowadziłam się do swojego wymarzonego mieszkanka.
Malowanie, meblowanie, nowe pomysły na swój "apartament" były na porządku dziennym, zupełnie wtedy nie przejmowałam się tym jak wyglądam. Nowe mebelki, nowa kuchnia, wszystko pachnące nowoczesnością. Cieszyłam się jak dziecko :) Istotne jednak było to, że nie posiadałam od samego momentu zamieszkania dużego lustra, w którym mogłabym się obejrzeć. Owszem miałam małe lusterko do wykonywania makijażu, no i nieduże w łazience,ale ono nie pokazywało mojej całej sylwetki. A przecież tylko dzięki niemu jesteśmy w stanie stwierdzić jak wygląda nasza sylwetka całościowo. Trochę wstyd się przyznać, ale dopiero niedawno zafundowałam sobie w końcu lustro :P. 
Po około roku od zamieszkania w nowym miejscu, zanosiło się na kolejne ważne wydarzenie w naszym życiu, a mianowicie ślub i wesele w rodzinie. Oczywiście imprezie tej musiało towarzyszyć kupno nowej kreacji i nawet nie było z nią za dużego problemu. Pierwsza suknia, którą zaproponowała mi ekspedientka od razu przypadła mi do gustu. Poza tym wyszczuplające lustra w sklepie z sukniami spowodowało, że wydawało mi się, iż wyglądam super. I było wszystko ok (tak mi się przynajmniej wydawało ), na weselu bawiłam się świetnie, fakt niektórzy z rodziny coś tam pod nosem szeptali, ale ja nie brałam tego do siebie. Takie tam żarty ... Po 2 tygodniach od imprezy otrzymałam płytę ze zdjęciami jak i filmem z wesela. Jak zwykle głodna wrażeń (każda kobieta chyba w piorunującym tempie obejrzy zdjęcia z imprezy, w której uczestniczyła), zasiadłam wygodnie by przejrzeć otrzymane fotki. Nerwowo przerzucałam zdjęcie za zdjęciem poszukując siebie. Nic i nic i nic. W końcu mignął mi przed oczami kolor mojej sukni. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam tę wielką, tłustą babę w opiętej szmacie, tego nie da się opisać ! Boże to wielkie Sumo - Motorola to ja ??? Byłam w ciężkim szoku. Te fałdy, puce jak u chomika ... nie no porażka!
Terapia szokowa zadziałała. Zaczęłam nieustannie myśleć o swoim wyglądzie. Do tego jeszcze to negatywne nastawienie do wszystkiego - a o wyjściu z domu gdziekolwiek - ZAPOMNIJCIE !!! Słońce za oknem, gorące lato, a ja ciągle nie i nie, nie pójdę na spacer!, nie pójdę do knajpki!, nigdzie nie chciałam się ruszać ... wstydziłam się :( Gdy tylko sama byłam w domu szukałam dietetyka, z którym mogłabym porozmawiać. Udało się - znalazłam Panią Dietetyk, która zleciła wykonanie niezbędnych badań, wymierzyła mnie, przeanalizowała mój jadłospis i pomogła wybrać odpowiednią dla mnie dietę. Obie zdecydowałyśmy, że dobra dla mnie będzie dieta Cambridge. Zdecydowałam się na nią, ponieważ w poprzednich latach stosowałam przeróżne diety, bez widocznych rezultatów. Zawsze byłam względem siebie bardzo samokrytyczna i już jako osoba bardzo młoda stosowałam różniste metody odchudzania. Dieta Cambridge gwarantowała spadek wagi, a z moim metabolizmem, bardzo osłabionym przez poprzednie diety, osiągnięcie satysfakcjonujących wyników graniczyło z cudem. "Raz kozie śmierć" - biorę tę i już. Dieta ta polega na spożywaniu gotowych saszetek, dzięki którym nie odczuwa się głodu. Efekty stosowania Cambridge widoczne były już po tygodniu. Bardzo się cieszyłam - jak już się ruszyło, to na pewno ruszy dalej. I tak było. Po ok. 2,5 - 3 miesiącach schudłam ponad 12 kg. Poznałam zasady zdrowego odżywiania i zaczęłam wprowadzać je do swojej diety. Czułam się znakomicie - atrakcyjna, zadbana, byłam po prostu szczęśliwa. Odchudzanie zakończyłam sukcesem. Ale utrzymanie wagi po odchudzaniu to już inna bajka. To bardzo ciężka próba dla dietkowiczki. Ograniczałam się jak tylko mogłam, ale momentami pokus było po prostu zbyt dużo. Jestem wielkim łasuchem, bez słodyczy świat po prostu byłby dla mnie szary i nudny. I tak pozwalałam sobie a to na batonika a to na jakiś deserek, pizzę itp. No i w końcu zauważyłam że przytyło mi się kilka kilogramów. Ważyłam się co jakiś czas by wiedzieć na czym stoję. Od zakończenia diety cambridge obiecałam sobie że nigdy nie wrócę już do poprzedniej wagi. Dlatego obserwowałam siebie, kontrolowałam niewielkie przybieranie na wadze.
W końcu stwierdziłam, że trochę ruchu mi nie zaszkodzi i zapisałam się na siłownię. Uczęszczałam na nią jakieś dwa miesiące. Wykonywałam forsowne ćwiczenia by tylko spalić tę małą nadwyżkę, ale po każdym takim wysiłku, wpadałam do domu strasznie wygłodzona. Ponadto wchodząc na wagę przeżywałam kolejne rozterki, gdyż zamiast waga spadać to rosła ! Nie no tego już za wiele - porzuciłam siłownię ....
Poszukiwałam nowej diety - nie byłam wprawdzie już tak zdeterminowana jak za pierwszym razem, zależało mi na zrzuceniu maksymalnie 4-5 kg. Przeszukałam internet i znalazłam dietę proteinową. Zainteresowałam się nią i zaczęłam wcielać w życie. Ściśle przestrzegałam jej zasad, sama przyrządzałam swoje posiłki, nie chodziłam głodna i dieta bardzo mi się podobała. Stosowałam ją jakieś 3 miesiące, ale niestety z marnym skutkiem - schudłam na niej zaledwie 2,5 kg. Zatem dieta zupełnie nie dla mnie :(. Zaraziłam nią wprawdzie kolegę z pracy, który miał sporą nadwagę i u niego sukcesy są nad wyraz zauważalne, bo chudł ponad 15 kilogramów przez okres ok. 3 miesięcy - GRATULACJE jak nic dla takiego Twardziela :)
Przy okazji diety Dukana zaczęłam interesować się dietetyką, poszukiwałam nowych książek i artykułów na ten temat. A póki co sama stwierdziłam, że odpoczywam od diet na jakiś czas. 
Z takim postanowieniem przeżyłam Święta Bożego Narodzenia, Sylwester, jednak moje rozgoryczenie sięgało zenitu, gdyż przez to świętowanie znowu było mnie więcej. Już myślałam o powrocie do cambridge, i wtedy natknęłam się na dietę holenderską, która działa na podobnej zasadzie, a jest o wiele tańsza. 
I tak właśnie rozpoczęłam znajomość z dietą holenderską od 17 stycznia b.r. i mam nadzieję, że uda mi się zgubić dręczącą mnie nadwyżkę kilogramów.
Przy okazji tego czyli już kolejnego odchudzania, narodził się pomysł na prowadzenie bloga o tematyce związanej z odchudzaniem. Przeszukując internet często czytałam po 100 razy to samo, tylko na innych stronach i bardzo brakowało mi "miejsca, w którym znalazłabym wszystko co dotyczy odchudzania, a także mody, urody, stylizacji itd. Zatem Drogie Czytelniczki postaram się by ten blog nie był nudny i zaciekawił Was wyglądem jak i zawartością.
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was "na śmierć" swoją historią ;)
Dziękuję serdecznie za wizytę.
Pozdrawiam
MaGdA

p.s. obecnie poszukuję zdrowej diety, która nie pozwoli mi do ograniczania się tylko i wyłącznie do jedzenia ściśle określonych produktów, tylko wszystkiego (chodzi mi głównie o ziemniaki, które uwielbiam, a których każda dieta  zabrania).
Co do holenderskiej diety - to ujmę to tak - dajcie sobie z nią spokój, w ogóle nie działa ....